| Strona główna | Wodniak w trzecim pokoleniu | Akcja | Deklaracja | Sprawozdanie | Kontakt |



Krzysztof Kwaśniewski – wodniak w trzecim pokoleniu




O mnie
Krzysztof Kwaśniewski
- urodzony w 4 kwietnia 1954
Kapitan jachtowy, sędzia, instruktor i trener żeglarstwa (awf, PZŻ, ISSA), mierniczy i inspektor techniczny PZŻ, kapitan motorowodny i stermotorzysta żeglugi śródlądowej.
Przez dwie kadencje (w latach 1989 - 2000) członek Komisji żeglarstwa śródlądowego Polskiego Związku Żeglarskiego. W latach 1988 - 1991 Przewodniczący Koła Kapitanów Poznańskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego. W latach 1989 - 2000 - członek Zarządu Poznańskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego. W latach 2005-2009 Członek Zarządu Polskiego Związku Żeglarskiego, działający w Sekcji Historii Komisji Kultury i Etyki.
Wlatach 1996-2016 wicekomandor Sekcji Żeglarskiej Wielkopolskiego Klubu Bałtyckiego w Poznaniu.
Założyciel i w latach 2001-2016 r. prezes a obecnie sekretarz Klubu Wodnego „Galera”. Załozyciel Fundacji imienia Janki Kwaśniewskiej.
Autor fotogramów o tematyce żeglarskiej, tekstów piosenek żeglarskich i modernizacji jachtów.
W roku 1987 odznaczony odznaką "Zasłużony Działacz Żeglarstwa Polskiego" a w roku 2001 - Srebrną Odznaką "Zasłużony Działacz Kultury fizycznej".
więcej

o mojej Mamie
Janina Kwaśniewska
- 11 marca 1928 - 31 stycznia 2011.
Z żeglarstwem związana od 1947 r.
Jachtowy sternik morski, instruktor żeglarstwa PZŻ, sędzia żeglarski klasy państwowej, mierniczy jachtów klasowych.
Była zawodniczka w klasach 0-36, Finn, Słonka. Pięciokrotna Mistrzyni Polski.
W latach 1953-2002 nieprzerwanie od prowadziła działalność sędziowską. Jako sędzia główny prowadziła wiele imprez okręgowych i centralnych, m.in. Mistrzostwa Polski i Ogólnopolskie Spartakiady Młodzieży.
W latach 1948-1949, 1957-1958 sekretarz, 1959, 1975-1976 kapitan sportowy, 1977-1982 wicekomandor ds. sportu, od 1993 r. członek Komisji Rewizyjnej Jacht Klubu Wielkopolski. W latach 1957-1965, 1985-2000 sekretarz, 1966-1970 przewodnicząca Okręgowego Kolegium Sędziów, 1971-1978 wiceprezes ds. sportu Poznańskiego Okręgowego Związku Sportowego. Od 1985 - 2005. nieprzerwanie sekretarz Poznańskiego (obecnie Wielkopolskiego) OZŻ. W latach 1963-1964, 1981-2000 członek Głównego Kolegium Sędziów 1975-1976 członek zespołu programowania i rozwoju żeglarstwa PZŻ, 1977-1980 członek Kapitanatu Sportowego PZŻ, 1985-1990 rzecznik dyscyplinarny, 1995-2005 członek Sądu Związkowego PZŻ.
Posiada tytuł Mistrza Sportu.
Autorka książki pt. „Z historii Poznańskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego. 1926-2000”.
Odznaczona Srebrnym (1976) i Złotym (1984) Krzyżem Zasługi i innymi odznaczeniami resortowymi i organizacyjnymi (w tym odznaką „Zasłużony Działacz Żeglarstwa Polskiego” – 1956 r. i medalem „Za Szczególne Zasługi dla Żeglarstwa Polskiego” – 2000 r.). W dniu 29 maja 1999 r. XXXVIII Sejmik PZŻ nadał jej godność Członka Honorowego PZŻ. W marcu 2004 roku otrzymała Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski
więcej

Z pamiętnika mego dziadka o kajakach
Władysław Tryniak
- 17 kwietnia 1893 - 10 kwietnia 1982
było to prawdopodobnie w 1929 lub 30 roku prawie zraz po rejsie Romera.
„Na szczęście tak się złożyło, że paczka naszych znajomych, ludzie również intensywnie umysłowo pracujących była w tej samej sytuacji i naradzaliśmy się jak najlepiej wykorzystać czas wolny od pracy -- to jest pół dnia w soboty oraz niedziele i święta. --- Zakupiliśmy reklamowane przez zakłady Kleppera w Rosenheim w Bawarii dwuosobowe gumowe kajaki składane, umożliwiające robienie wycieczek na szlakach wodnych rzek i jezior. ---- Poza nami kajaki nabyli: profesor Rosinski – wykładowca na Uniwersytecie i Wyższej Szkole Handlowej, inżynier Serwacki, inżynier Majchrowicz (mój kuzyn), pan Muszyński – kupiec bławatnik i inni. --- Zamówiliśmy te kajaki za pośrednictwem Hartwiga i w krótkim czasie nadeszły z pełnym wyposażeniem jak: dwa żagle, ster, wózek składany itp. -- Składak posiadał siedem warstw gumowych w miejscach narażonych na przebicie i trzy warstwy w środkowej i górnej powłoce. Łódź była długa na 5,1 metra i 90 cm szerokości, bardzo wygodna i pakowna. Można w niej było łatwo ulokować rzeczy osobiste i namiot dwuosobowy. --- Dała się zapakować w trzech workach i przewieźć na jednoosiowym wózku, a załadować do wagonu jako bagaż osobisty. --- Od czasu posiadania składaka zmienił się gruntownie nasz sposób spędzania czasu od soboty popołudnia do godzin wieczornych niedzieli każdego tygodnia. --- Od wczesnej wiosny do późnej jesieni bez względu na pogodę spędzaliśmy wolny od pracy czas na wodzie. Spenetrowaliśmy bliższe i dalsze okolice Poznania w promieniu około 100 km, żeglując na wszystkich dostępnych drogach wodnych rzek i jezior, a w niedzielę w godzinach popołudniowych lub wieczornych w pobliżu stacji kolejowej lub autobusowej wyciągało się kajak na brzeg, oczyściło, demontowało i po 15 minutach był on zapakowany i załadowany na wózek. -- Do Poznania wracaliśmy zwykle późnym wieczorem, zmęczeni fizycznie lecz z dobrym apetytem. --- Na wycieczki wybieraliśmy się grupami po pięć kajaków razem 10 osób (przeważnie małżeństwa). -- Był taki podział pracy, że mężczyźni wykonywali na wycieczce cięższe prace fizyczne, kobiety przygotowywały posiłki i wykonywały prace lżejsze.”,
Tyle napisał sam bo jego zapisane wspomnienia kończą się w przede dniu drugiej wojny światowej, ale we wspomnieniach mojej Mamy jest jeszcze informacja:
„Ostatnią swoją imprezę turystyczno sportową przeżył tatuś w 1955 roku, biorąc udział, razem z naszą warszawską rodziną - w spływie kajakowym *wodami Polski do granicy pokoju * na trasie Warszawa - Bydgoszcz.. -- Na jednym kajaku płynął wujek Brunon z Andrzejkiem, a na drugim mój tata z Mareczkiem (tata był najstarszym, a Marek najmłodszym uczestnikiem tej imprezy). --- Spływ ten odbył się w dniach od 23 lipca do 4 sierpnia 1955 roku. -- Tatuś jak wiadomo, uprawiał przed wojną, turystykę kajakową regularnie, prawie we wszystkie weekendy oraz w zawsze w jakąś część urlopu. -- Potem przez cały okres wojny tęsknił do takiego spędzania czasu -- równie po wojnie nie bardzo mu się to udawało, pomimo tego, że nawet chyba, w 1948 roku kupił sobie kajak składany od jakiegoś mieszkańca Kiekrza,. -- Kajak okazał się niekompletny – brak mu było jakiejś części, którą podobno było bardzo łatwo dorobić -- ale jakoś do tego nie doszło. -- Tatuś po jakimś czasie zrezygnował z marzeń o spływach kajakowych. -- i go odsprzedał, również w stanie niekompletnym. -- Dopiero potem ta impreza na trasie z Warszawy do Bydgoszczy przypomniała mu stare dobre czasy”.
Wujek mój – brat Mamy pamięta ze na początku wojny chodził z Ojcem na kajak nad Wilię.



akcja